Co ja tu robię...
No właśnie co ja tu robię... Jeszcze się zastanawiam, ale dochodzę do wniosku, że spróbuję zmierzyć się z tym zadaniem, które sama sobie wymyśliłam. Bardzo możliwe, że nie dotrze to do szerokiego grona odbiorców, wcale tego nie oczekuję a nawet się z tym liczę. Po prostu czasem chce mi się pewne myśli zapisać by w ten sposób wyzbyć się może jakichś kompleksów. Może jest to rodzaj jakiegoś pamiętnika, którego stworzę i kiedyś czytając go powrócą wspomnienia.
Tak więc prowadzonemu przeze mnie blogowi nadaję formę terapeutyczną, która w ostatnim czasie bardzo jest mi potrzebna. Dlaczego w ostatnim czasie?? Bo od czterech miesięcy jestem mamą. Pierwszy raz w życiu. Tak bardzo tego pragnęłam, najbardziej na świecie i stało się, udało się i oto jestem. To ja mama. Mój synek skończył niedawno cztery miesiące i już przychodząc na świat bardzo mnie zaskoczył, ponieważ pojawił się na nim o 5 tygodni za wcześnie (niecierpliwy po mamusi). O tak... To było COŚ... ! Właśnie przypominam sobie ten moment kiedy dowiaduję się, że zaczyna się poród... To zaczęło dziać się tak szybko i to, że ja wcale nie czułam się jeszcze gotowa tak do końca na ten moment nikogo nie obchodziło a już na pewno nie obchodziło to mojego syna.
No tak, ale to chyba czasem każdemu zadzieje się coś takiego nieoczekiwanie i przerwaca nasze życie do góry nogami :) Aczkolwiek nie było to łatwe (i nadal nie jest) zostanie rodzicem wcześniaka. Chociaż to moje pierwsze dziecko to wiem i widzę, że jest to zupełnie inaczej niż bycie rodzicem dziecka urodzonego w terminie. To ogromny strach i stres, który siedzi we mnie już od dnia narodzin. Chociaż z każdym dniem jest on mniejszy jednak ciągle mi towarzyszy. Tutaj chcę właśnie pisać i dzielić się tymi wszystkimi emocjami i wątpliwościami, z którymi walczę i które dodają mi też pewności i przekonania w tym, że jednak tak jak jest, jest DOBRZE. Tymczasem kończę, ponieważ dziecko domaga się opieki.
Dodaj komentarz